Ok, kolejny rozdział. Proszę o komenty ;3
IV
Dni mijały szybko...Nadszedł sierpień. Rana
na policzku Hermiony zagoiła się.
Przyjaciele starali się nie wspominać o nie miłym incydencie
z Ronem.
Pewnego dnia postanowił on porozmawiać z Hermioną. Zapukał
lekko do drzwi
pokoju, który dzieliła z Ginny.
-Kto tam?-spytała szatynka.
-Ron.-odpowiedział rudy.
-Ech, to ty. Wejdź. -powiedziała gryfonka.
-Hermiona...Ja chciałem cię przeprosić. Wiesz, byłem wtedy
pijany i...Nie wiem co
we mnie wstąpiło. Żałuje tego. Bardzo.-powiedział Ron.
-No dobrze, wybaczam ci ale nie musiałeś tyle
pić.-powiedziała szatynka.
-Wiem, przepraszam ale...Byłem załamany. Musiałem się
odstresować.-wyjaśnił rudy.
-Ech, no dobra.-powiedziała Hermiona.
-Cieszę się, że już się pogodziliśmy. Cześć.-powiedział
rudzielec i wyszedł.
Po tej rozmowie atmosfera
złagodziła się trochę. Następnego dnia po śniadaniu
Ginny podeszła do Hermiony.-Chodź, musimy
porozmawiać.-powiedziała i razem
poszły do pokoju.
-Wiesz, niedługo moje urodziny, więc musimy pojechać na
Pokątną kupić sukienki. Mama
pozwoliła mi zrobić małą imprezę. Będzie o
18:00.Oszczędzałam na te urodziny przez 3 miesiące.
Trochę się nazbierało.-powiedziała Gin.
-Świetny pomysł.-powiedziała szatynka.-Kiedy jedziemy?
-Zaraz.-uśmiechnęła się ruda. Zeszły na dół, nałożyły
trampki i za pomocą proszku Fiuu przeniosły
się na Pokątną. Odwiedziły sklep, który stał koło nich. Niestety
nie znalazły tam nic dla siebie.
Przeszukały 4 sklepy...Nic. Wreszcie postanowiły wejść do
"Sukienki pani Rabci."
Od razu zauważyły piękne zestawy. Do każdej sukienki
dołączona była biżuteria, buty i torebka.
-Zobacz, ta jest śliczna!-krzyknęła Ginny wskazując na
piękną beżową sukienkę.-Kurczę, za luźna. Ale tobie będzie dobra. Zmierz!
-No dobrze.-odpowiedziała Hermiona.
-Jest idealna!-krzyknęła Gin. widząc przyjaciółkę w nowym
stroju. Do beżowej sukienki dołączone
były czarne buty z kwiatem, biała bransoletka z perełek i
czarna torebka z kokardką.
-A ja kupuję tą.-powiedziała ruda trzymając w ręce różową
sukienkę z czarnym pasem na środku.
Razem z sukienką były fioletowo-różowe buty i czarna
torebka.
-Hej, w tym roku będzie bal bożonarodzeniowy. Wybierzmy od
razu sukienki!-zaproponowała Hermiona.
-Dobry pomysł.-odpowiedziała ruda.
Wędrowały po sklepie podziwiając piękne kreacje. Hermiona
wybrała śliczną różową sukienkę a Ginny zielono-różową. Zapłacili dosyć mało. Ginny
za jedną sukienkę-17 galeonów a za drugą 15 galeonów.
Hermiona za jedną-17 galeonów a za drugą także 17. Po
wyjściu ze sklepu obie postanowiły pochodzić jeszcze trochę po Pokątnej. Mijały
wystawy sklepów i nagle Ginny zatrzymała się na jednej z nich. "Sprzęt do
quidditcha i nie tylko..."-głosiła nazwa. Ginny od dawna kochała
quidditch. Kiedy bracia nie pozwalali jej grać ona po cichu kradła ich miotły i
latała kiedy nikt nie widział. Tym, co ją tak zafascynowało była koszulka z
logo Harpii z Holyhead-ulubionej drużynie quidditcha Ginny. Na koszulce były
podpisy wszystkich zawodników. Koszulka kosztowała 25 galeonów.
-No, nie zostało mi 10...-powiedziała Ginny z zawodem.
-Chodź do lodziarni Floriana. Postawię ci loda.-powiedziała
Hermiona i pociągnęła za rękę Ginny.
Kupiła jej wielkiego waniliowego loda a sobie wzięła
czekoladowego.
-Zaraz wracam. Poczekaj tu na mnie.-rzuciła Hermiona i
pobiegła przed siebie. Już wiedziała co da
na urodziny przyjaciółce. Weszła do sklepu "Sprzęt do
quidditcha i nie tylko..." i kupiła koszulkę z podpisami ulubionej drużyny
Harpii z Holyhead. Spojrzała na wnętrze sklepu. Było tu przytulnie. Podłoga
była brązowa a ściany były pomarańczowe. Na ścianie po jej lewej wisiały miotły
a po jej prawej zestawy miotlarskie oraz książki. Jej wzrok padł na pewną
książkę. "Harpie z Hollyhead. Najlepsza drużyna quidditcha.".
Hermiona nie zastanawiając się ta książkę kupiła także. Kosztowała 15 galeonów.
Zostało jej 12.Zakupy schowała do torby z rzeczami ze sklepu "Sukienki
pani Rabci".
-Gdzie byłaś?-spytała Ginny kiedy już wróciły do domu.
-Chciałam coś sprawdzić...-powiedziała Hermiona i razem poszły
na górę. Tam poukładały nowo
zakupione rzeczy. Kiedy Ginny wyszła z pokoju, szatynka
zastanawiała się nad schowaniem prezentu dla
Ginny. Zapakowała go w kolorowy papier i poszła do pokoju
bliźniaków. Kiedy stanęła przed drzwiami
zapukała cicho. Otworzył jej Fred.
-Cześć Herma.-powiedział.
-Hej, przyszłam bo muszę ukryć gdzieś prezent dla Ginny. Schowasz?
U nas Ginny łatwo go znajdzie.
Przyjdę po niego przed imprezą.-powiedziała gryfonka.
-Ok, schowam go.-odpowiedział rudzielec.
-Dzięki, cześć.-powiedziała szatynka i wróciła do pokoju.
***
Dni mijały szybko i zanim się
zorientowali nadszedł dzień urodzin Ginny-11 sierpnia. Opracowali plan. Zaprosili
Nevilla i Lunę na godz.17:00.Ginny planowała imprezę na godz.18:00.Oni ją
uprzedzą i zrobią jej niespodziankę. Kiedy nadeszła oczekiwana godzina a
dekoracje i jedzenie było już gotowe p. Weasley zagadała Ginny. W tym czasie
Neville, Luna, Ron, Fred, George i Harry schowali się. Nagle usłyszeli jak jubilatka
wspina się po schodach.
-Niespodzianka!-krzyknęli, kiedy weszła do swojego pokoju.
Na twarzy nastolatki widać było zdziwienie i radość. Po
chwili do pokoju wkroczyła pani Weasley z wielkim tortem. Obok niej stał jej
mąż.
-Sto lat, sto lat!-zaśpiewali wszyscy. Później zajadali się
pysznym, czekoladowym tortem.
Po posiłku był czas na prezenty. Ginny najpierw otworzyła
ten od Hermiony.
-Ojejku Hermiona! Jesteś
kochana!-krzyknęła ruda i wyściskała przyjaciółkę. Od Freda i Georga dostała:
pudło czekoladowych żab, fasolek wszystkich smaków Bertiego
Botta, oraz kartkę z napisem "Kocham Freda i Georga", od Harry`ego
dostała pióra cukrowe, czekoladki i kwiaty, od Rona otrzymała pudło
różnorodnych ciasteczek, rodzice podarowali jej sweter z
napisem "Sto lat!" i mnóstwo słodyczy, Luna wraz z Nevillem
podarowali jej wspólny prezent: tęczowe okulary, nowy numer
"Żonglera", perfumy i słodycze.
-Dziękuję-powiedziała Ginny wszystkim. Potem wszyscy już się
bawili. Pili piwo kremowe, zajadali się pasztecikami dyniowymi czy czekoladowymi
żabami.
-Zagrajmy w butelkę.-zaproponowała Luna.
-Ok.-zgodzili się wszyscy.
Pierwsza kręciła Ginny. Wypadło na Freda. Wybrał zadanie.
-Pocałuj Hermionę.-powiedziała ruda.
Fred nie
zastanawiając się podszedł do Hermiony i pocałował ją w policzek. Szatynka
zaróżowiła
się, z resztą Fred też. Wszyscy zaczęli klaskać.
-Ok, kręcisz Fred.-powiedziała Gin. I zakręcił, wypadło na
Rona. Wybrał pytanie.
-Która dziewczyna z Hogwartu podoba ci się
najbardziej?-spytał brata.
-Eee…Lavender. Lavender Brown.-to mówiąc zarumienił się po
uszy. Wszyscy wybuchli śmiechem.
-No co?!-warknął a oni ucichli. I tak trwała zabawa. George
musiał zatańczyć walca z Nevillem i
zjeść kawałek pergaminu, Harry wykrzyczeć głośno przez okno „Kocham profesor MacGonagall!”,
Ginny musiała odpowiedzieć na pytanie „Który z chłopaków
podoba ci się najbardziej?” Odpowiedziała „Dean”, Ron musiał stanąć na głowie-podczas
pokazu upadł na podłogę.
Wyzwanie miały też Hermiona i Luna. Hermiona wykrzyczeć „Uwielbiam
lekcje z profesorem Snapem!” a Luna powąchać
swoją stopę. Po męczącej zabawie wszyscy usnęli w pokoju dziewczyn.
Rano
wszyscy obudzili się w tym samym czasie. Fred, George, Harry, Ron i Hermiona po
ubraniu się, poszli na śniadanie .Neville i Luna za pomocą proszku Fiuu
przenieśli się do siebie.
Po śniadaniu wszyscy wspominali mistrzostwa świata w
quidditchu , o których nie wspomniałam.
I tak mijał
czas w Norze. Nadszedł 23 sierpnia. W tym dniu wszyscy udali się ma Pokątną
kupić potrzebne do szkoły rzeczy. Jak już wcześniej
wspomniała im pani Weasley musieli
kupić szaty wyjściowe na bal bożonarodzeniowy. Hermiona i
Ginny to już miały z głowy.
Po powrocie do domu przyjaciele postanowili rozegrać mały
mecz quidditcha. Hermiona była z Fredem i Ronem a Harry z Georgem i Ginny.
Drużyna Hermiony przegrała 80:40. Nie grali na łapanie znicza tylko na gole.
Trudno się dziwić bo grali jabłkami. Po przegranej Fred był strasznie
zdziwiony.
-Ginny, gdzie ty się nauczyłaś grać? Przecież nigdy z nami
nie grałaś.-spytał nadal mocno zdziwiony Fred.
-Kradła wam miotły i latała, kiedy nie
widzieliście.-powiedziała Hermiona uśmiechając się.
-Serio?-spytał Fred.
-Tak.-powiedziała zawstydzona Ginny.
-Widać, że jesteś naszą siostrą.-odrzekł uśmiechnięty George.
W dobrych nastrojach wrócili do domu.
Następny tydzień
minął im bardzo szybko. Polegał między innymi na pakowaniu się i sprawdzaniu,
czy wszystko się ma. Wreszcie nadszedł ten upragniony dzień-1 września.
Ok, no to rozdział 4 zakończony. Piąty dodam jeszcze dziś.
Będzie o pewnych dziewczynach z akademii Bauxbatons i nie tylko :P Mam
nadzieję, że czytacie. Każdy, kto czyta niech skomentuje. Proszę…;3 Będę wdzięczna,
bardzo. Wiele to dla mnie znaczy bo dopiero zaczynam i wgl.
Nie wiem czy kontynuować bloga, więc proszę napiszcie!Wiem, że krótki ale w "Wordzie" zajmował 3 str.
~Expulso(Natalia ;3)
Super rozdział, ale w momencie kiedy wszyscy się zakradli, nie wymieniłaś Hermiony ;)
OdpowiedzUsuńJak nie usuniesz weryfikacji komentarzy to ich nie będę dodawała
UsuńJuz wyłączyłam ;3
OdpowiedzUsuń