wtorek, 2 kwietnia 2013

IV.Urodziny Ginny.



Ok, kolejny rozdział. Proszę o komenty  ;3


                                                                            IV

    Dni mijały szybko...Nadszedł sierpień. Rana na policzku Hermiony zagoiła się.
Przyjaciele starali się nie wspominać o nie miłym  incydencie z Ronem. 
Pewnego dnia postanowił on porozmawiać z Hermioną. Zapukał lekko do drzwi
pokoju, który dzieliła z Ginny.
-Kto tam?-spytała szatynka.
-Ron.-odpowiedział rudy.
-Ech, to ty. Wejdź. -powiedziała gryfonka.
-Hermiona...Ja chciałem cię przeprosić. Wiesz, byłem wtedy pijany i...Nie wiem co
we mnie wstąpiło. Żałuje tego. Bardzo.-powiedział Ron.
-No dobrze, wybaczam ci ale nie musiałeś tyle pić.-powiedziała szatynka.
-Wiem, przepraszam ale...Byłem załamany. Musiałem się odstresować.-wyjaśnił rudy.
-Ech, no dobra.-powiedziała Hermiona.
-Cieszę się, że już się pogodziliśmy. Cześć.-powiedział rudzielec i wyszedł.
     Po tej rozmowie atmosfera złagodziła się trochę. Następnego dnia po śniadaniu
Ginny podeszła do Hermiony.-Chodź, musimy porozmawiać.-powiedziała i razem
poszły do pokoju.
-Wiesz, niedługo moje urodziny, więc musimy pojechać na Pokątną kupić sukienki. Mama 
pozwoliła mi zrobić małą imprezę. Będzie o 18:00.Oszczędzałam na te urodziny przez 3 miesiące.
Trochę się nazbierało.-powiedziała Gin.
-Świetny pomysł.-powiedziała szatynka.-Kiedy jedziemy?
-Zaraz.-uśmiechnęła się ruda. Zeszły na dół, nałożyły trampki i za pomocą proszku Fiuu przeniosły
się na Pokątną. Odwiedziły sklep, który stał koło nich. Niestety nie znalazły tam nic dla siebie.
Przeszukały 4 sklepy...Nic. Wreszcie postanowiły wejść do "Sukienki pani Rabci."
Od razu zauważyły piękne zestawy. Do każdej sukienki dołączona była biżuteria, buty i torebka.
-Zobacz, ta jest śliczna!-krzyknęła Ginny wskazując na piękną beżową sukienkę.-Kurczę, za luźna. Ale tobie będzie dobra. Zmierz!
-No dobrze.-odpowiedziała Hermiona.
-Jest idealna!-krzyknęła Gin. widząc przyjaciółkę w nowym stroju. Do beżowej sukienki dołączone
były czarne buty z kwiatem, biała bransoletka z perełek i czarna torebka z kokardką.
-A ja kupuję tą.-powiedziała ruda trzymając w ręce różową sukienkę z czarnym pasem na środku.
Razem z sukienką były fioletowo-różowe buty i czarna torebka.
-Hej, w tym roku będzie bal bożonarodzeniowy. Wybierzmy od razu sukienki!-zaproponowała Hermiona.
-Dobry pomysł.-odpowiedziała ruda.
Wędrowały po sklepie podziwiając piękne kreacje. Hermiona wybrała śliczną różową sukienkę a Ginny zielono-różową. Zapłacili dosyć mało. Ginny za jedną sukienkę-17 galeonów a za drugą 15 galeonów.
Hermiona za jedną-17 galeonów a za drugą także 17. Po wyjściu ze sklepu obie postanowiły pochodzić jeszcze trochę po Pokątnej. Mijały wystawy sklepów i nagle Ginny zatrzymała się na jednej z nich. "Sprzęt do quidditcha i nie tylko..."-głosiła nazwa. Ginny od dawna kochała quidditch. Kiedy bracia nie pozwalali jej grać ona po cichu kradła ich miotły i latała kiedy nikt nie widział. Tym, co ją tak zafascynowało była koszulka z logo Harpii z Holyhead-ulubionej drużynie quidditcha Ginny. Na koszulce  były podpisy wszystkich zawodników. Koszulka kosztowała 25 galeonów.
-No, nie zostało mi 10...-powiedziała Ginny z zawodem.
-Chodź do lodziarni Floriana. Postawię ci loda.-powiedziała Hermiona i pociągnęła za rękę Ginny.
Kupiła jej wielkiego waniliowego loda a sobie wzięła czekoladowego.
-Zaraz wracam. Poczekaj tu na mnie.-rzuciła Hermiona i pobiegła przed siebie. Już wiedziała co da
na urodziny przyjaciółce. Weszła do sklepu "Sprzęt do quidditcha i nie tylko..." i kupiła koszulkę z podpisami ulubionej drużyny Harpii z Holyhead. Spojrzała na wnętrze sklepu. Było tu przytulnie. Podłoga była brązowa a ściany były pomarańczowe. Na ścianie po jej lewej wisiały miotły a po jej prawej zestawy miotlarskie oraz książki. Jej wzrok padł na pewną książkę. "Harpie z Hollyhead. Najlepsza drużyna quidditcha.". Hermiona nie zastanawiając się ta książkę kupiła także. Kosztowała 15 galeonów. Zostało jej 12.Zakupy schowała do torby z rzeczami ze sklepu "Sukienki pani Rabci".
-Gdzie byłaś?-spytała Ginny kiedy już wróciły do domu.
-Chciałam coś sprawdzić...-powiedziała Hermiona i razem poszły na górę. Tam poukładały nowo
zakupione rzeczy. Kiedy Ginny wyszła z pokoju, szatynka zastanawiała się nad schowaniem prezentu dla
Ginny. Zapakowała go w kolorowy papier i poszła do pokoju bliźniaków. Kiedy stanęła przed drzwiami
zapukała cicho. Otworzył jej Fred.
-Cześć Herma.-powiedział.
-Hej, przyszłam bo muszę ukryć gdzieś prezent dla Ginny. Schowasz? U nas Ginny łatwo go znajdzie.
Przyjdę po niego przed imprezą.-powiedziała gryfonka.
-Ok, schowam go.-odpowiedział rudzielec.
-Dzięki, cześć.-powiedziała szatynka i wróciła do pokoju.
                                                                 ***
      Dni mijały szybko i zanim się zorientowali nadszedł dzień urodzin Ginny-11 sierpnia. Opracowali plan. Zaprosili Nevilla i Lunę na godz.17:00.Ginny planowała imprezę na godz.18:00.Oni ją uprzedzą i zrobią jej niespodziankę. Kiedy nadeszła oczekiwana godzina a dekoracje i jedzenie było już gotowe p. Weasley zagadała Ginny. W tym czasie Neville, Luna, Ron, Fred, George i Harry schowali się. Nagle usłyszeli jak jubilatka wspina się po schodach.
-Niespodzianka!-krzyknęli, kiedy weszła do swojego pokoju.
Na twarzy nastolatki widać było zdziwienie i radość. Po chwili do pokoju wkroczyła pani Weasley z wielkim tortem. Obok niej stał jej mąż.
-Sto lat, sto lat!-zaśpiewali wszyscy. Później zajadali się pysznym, czekoladowym tortem.
Po posiłku był czas na prezenty. Ginny najpierw otworzyła ten od Hermiony.
-Ojejku  Hermiona! Jesteś kochana!-krzyknęła ruda i wyściskała przyjaciółkę. Od Freda i Georga dostała:
pudło czekoladowych żab, fasolek wszystkich smaków Bertiego Botta, oraz kartkę z napisem "Kocham Freda i Georga", od Harry`ego dostała pióra cukrowe, czekoladki i kwiaty, od Rona otrzymała pudło
różnorodnych ciasteczek, rodzice podarowali jej sweter z napisem "Sto lat!" i mnóstwo słodyczy, Luna wraz z Nevillem podarowali jej wspólny prezent: tęczowe okulary, nowy numer "Żonglera", perfumy i słodycze.
-Dziękuję-powiedziała Ginny wszystkim. Potem wszyscy już się bawili. Pili piwo kremowe, zajadali się pasztecikami dyniowymi czy czekoladowymi żabami.
-Zagrajmy w butelkę.-zaproponowała Luna.
-Ok.-zgodzili się wszyscy.
Pierwsza kręciła Ginny. Wypadło na Freda. Wybrał zadanie.
-Pocałuj Hermionę.-powiedziała ruda.
Fred  nie zastanawiając się podszedł do Hermiony i pocałował ją w policzek. Szatynka zaróżowiła
się, z resztą Fred też. Wszyscy zaczęli klaskać.
-Ok, kręcisz Fred.-powiedziała Gin. I zakręcił, wypadło na Rona. Wybrał pytanie.
-Która dziewczyna z Hogwartu podoba ci się najbardziej?-spytał brata.
-Eee…Lavender. Lavender Brown.-to mówiąc zarumienił się po uszy. Wszyscy wybuchli śmiechem.
-No co?!-warknął a oni ucichli. I tak trwała zabawa. George musiał  zatańczyć walca z Nevillem i zjeść kawałek pergaminu, Harry wykrzyczeć głośno przez okno „Kocham profesor MacGonagall!”,
Ginny musiała odpowiedzieć na pytanie „Który z chłopaków podoba ci się najbardziej?” Odpowiedziała „Dean”, Ron musiał stanąć na głowie-podczas pokazu upadł na podłogę.
Wyzwanie miały też Hermiona i Luna. Hermiona wykrzyczeć „Uwielbiam lekcje z profesorem Snapem!”  a Luna powąchać swoją stopę. Po męczącej zabawie wszyscy usnęli w pokoju dziewczyn.
                 Rano wszyscy obudzili się w tym samym czasie. Fred, George, Harry, Ron i Hermiona po ubraniu się, poszli na śniadanie .Neville i Luna za pomocą proszku Fiuu przenieśli się do siebie.
Po śniadaniu wszyscy wspominali mistrzostwa świata w quidditchu , o których nie wspomniałam.
       I tak mijał czas w Norze. Nadszedł 23 sierpnia. W tym dniu wszyscy udali się ma Pokątną
kupić potrzebne do szkoły rzeczy. Jak już wcześniej wspomniała im pani Weasley musieli
kupić szaty wyjściowe na bal bożonarodzeniowy. Hermiona i Ginny to już miały z głowy.
Po powrocie do domu przyjaciele postanowili rozegrać mały mecz quidditcha. Hermiona była z Fredem i Ronem a Harry z Georgem i Ginny. Drużyna Hermiony przegrała 80:40. Nie grali na łapanie znicza tylko na gole. Trudno się dziwić bo grali jabłkami. Po przegranej Fred był strasznie zdziwiony.
-Ginny, gdzie ty się nauczyłaś grać? Przecież nigdy z nami nie grałaś.-spytał nadal mocno zdziwiony Fred.
-Kradła wam miotły i latała, kiedy nie widzieliście.-powiedziała Hermiona uśmiechając się.
-Serio?-spytał Fred.
-Tak.-powiedziała zawstydzona Ginny.
-Widać, że jesteś naszą siostrą.-odrzekł uśmiechnięty George.
W dobrych nastrojach wrócili do domu.
      Następny tydzień minął im bardzo szybko. Polegał między innymi na pakowaniu się i sprawdzaniu, czy wszystko się ma. Wreszcie nadszedł ten upragniony dzień-1 września.

Ok, no to rozdział 4 zakończony. Piąty dodam jeszcze dziś. Będzie o pewnych dziewczynach z akademii Bauxbatons i nie tylko :P Mam nadzieję, że czytacie. Każdy, kto czyta niech skomentuje. Proszę…;3 Będę wdzięczna, bardzo. Wiele to dla mnie znaczy bo dopiero zaczynam i wgl.
Nie wiem czy kontynuować bloga, więc proszę napiszcie!Wiem, że krótki ale w "Wordzie" zajmował 3 str.
~Expulso(Natalia ;3)


3 komentarze:

  1. Super rozdział, ale w momencie kiedy wszyscy się zakradli, nie wymieniłaś Hermiony ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak nie usuniesz weryfikacji komentarzy to ich nie będę dodawała

      Usuń