Nowy post, nowe pomysły. ~Clar pisala ze nie podobają jej się Steph. i Rose...A wy co myslicie?
Bo jak coś, to je usunę ale na razie będę kontynuować z nimi. ;3
VII
[Kompania z Nory :P]
Już mknęli pociągiem.Mijali lasy, pola, łąki...Hermiona zastanawiała się nad słowami pani Weasley, które wypowiedziała na peronie 9 3/4 "W tym roku w Hogwarcie będzie niespodzianka.Poznacie kogoś i nie tylko..."-"Co to mogło oznaczać?"-myślała gryfonka.Nagle z zamyślenia wyrwał ją głos Rona:
-To co, gramy w Eksplodującego Durnia?-spytał.Wszyscy się zgodzili i grali a czas leciał...
[Stephanie i Rose]
Kiedy Carlos przywiózł je na peron pożegnał się z nimi i odjechał.Jednak o czymś zapomniał.
"Jak dostać się na peron 9 i 3/4?"-myślały dziewczyny.Nagle zobaczyły jak na murek na przeciwko ich biegną
jacyś chłopcy z wózkami.
"Co oni robią, zderzą się!"-myślała Stephanie, jednak myliła się.Kiedy tylko chłopcy podbiegli do murku...Zniknęli.
-Chyba my też musimy tak zrobić Steph.-powiedziała Rose.
-Ale...-zaczęła Stephanie z nutą strachu.
-Raz kozie śmierć.-powiedziała szatynka i złapała Stephanie za rękę.Razem ruszyły na murek, były już bardzo blisko niego i nagle wylądowały na peronie...9 i 3/4.Ucieszyły się i ruszyły do pociągu.Od razu znalazły wolny przedział, do którego ruszyły.
Było im całkiem fajnie.Mijały lasy, pola, łąki, rzeki, wzgórza, pagórki...Było na co patrzeć.Nagle do przedziału wparowała jakaś dziewczyna.Miała duże, niebieskie oczy i długie blond włosy.
-Cześć, jestem Luna Lovegood.-przedstawiła się im.
-Cześć, ja jestem Stephanie a to jest Rose.-powiedziała Steph.
-Pewnie jesteście nowe...Uważajcie na gnębiwtryski.-powiedziała Luna
-Gnębi...Co?-spytała Rose.
- Gnębiwtryski.One są niewidzialne, wlatują przez uszy i mieszają ci w mózgu.Zdawało mi się, że poczułam jak jakiś lata po przedziale.-wyjaśniła blondynka.
-Aha...Z jakiego jesteś domu?-spytała Stephanie.
-Ravenclaw-powiedziała Luna wskazując na naszywkę na swojej szacie.-Możecie się już ubierać w szaty.Muszę już iść.-powiedziała i wyszła z przedziału.Dziewczyny posłusznie nałożyły szaty.
-Są wygodniejsze, niż te z Beauxbatons - zauważyła Rose.
-Dużo wygodniejsze.-dopowiedziała Steph.
Minęło pół godziny i pociąg stanął.Dziewczyny zobaczyły piękny zamek.Hogwart.Wszyscy zaczęli wychodzić a więc one też się ruszyły.Po chwili wszyscy stali na ziemi.
-Pirszoroczni tutaj!Pirszoroczni tutaj!-krzyczał jakiś głos.Dziewczyny spojrzały na źródło dźwięku.Był to olbrzymi człowiek.Na początku się przestraszyły ale zobaczyły sympatyczną twarz olbrzyma.
-Dziewczyny wy na powozy!-krzyknął olbrzym i podprowadził je do powozów, które-jak sądziła Rose-były powożone przez straszne konie.Tak naprawdę widział je tylko ten, który widział czyjąś śmierć.Rose była przy śmierci dziadka.Chorował na raka.Zmarł z powodu choroby.
-O Luna, jedźmy z nią.-powiedziała Steph. i dosiadły się do powozu dziewczyny.
-Cześć.-przywitała je Luna.-Wy nie jesteście z pierwszego roku?
-Nie, ja jestem na czwartym a Stephanie jest na trzecim.Zmieniłyśmy szkołę.-powiedziała Rose.
-Ja też jestem na czwartym roku!A w jakiej szkole byłyście?-spytała Luna.
-Beauxbatons.-odpowiedziała Stephanie.
-Oh, ale nie macie francuskiego akcentu.-zdziwiła się blondynka.
-Jesteśmy z Anglii.Tylko tam mieszkałyśmy.-powiedziała Rose z uśmiechem.
-Luna, co to za stworzenia?-spytała szatynka.
-Ale przecież te powozy jadą same.Nie ma tu żadnych stworzeń.-powiedziała brunetka.
-To Testrale.Widzi je tylko ten, który widział czyjąś śmierć.-powiedziała Luna.I zakończyły rozmowę. Nagle powozy zatrzymały się.Stanęli przed zamkiem.Nieśmiało do niego weszły z Luną u boku.
-Poczekajcie tu na McGonagall.-szepnęła Luna i poszła dalej.Dziewczyny czekały razem z grupką pierwszoroczniaków. Po chwili zjawiła się oczekiwana czarownica.
-Kochani, witajcie w zamku Hogwart.Są tu cztery domy.Gryffindor- jego cechami są sprawiedliwość, odwaga i męstwo,
Ravenclaw- Tu liczy się mądrość, kreatywność i bystrość, Hufflepuff- Charakteryzuje się lojalnością, wiernością i pracowitością a w Slytherinie ceniony jest spryt, ambicja i czysta krew.Dzisiaj dostaniecie przydział i dostaniecie się do któregoś z czterech domów.Kiedy wywołam wasze nazwisko, usiądziecie na stołku i założycie sobie tiarę.Kiedy traficie do któregoś z domów usiądźcie do jego stołu.Aha i jeszcze coś.
Stephanie i Rose, wy dostaniecie przydział jak pierwszoroczni ale będziecie chodzić na swój rok, czyli trzeci i czwarty.-powiedziała Minerva McGonagall.Najpierw tiara zaczęła śpiewać piosenkę:
"Czymże są magia i czarnoksięstwo,
Gdy cnót nie poprze ich koalicja?
Jeśli nie wesprą ich praca, męstwo,
Bystrość, ambicja?
Kiedy u naszej szkoły zarania
Czworo ją magów na błoniu stawia,
Każde ku innej cnocie się skłania,
Inną wysławia.
Śliczna Hufflepuff wytrwałość chwali
I pracę ciężką szanuje wielce;
Dzielny Gryffindor – nerwy ze stali
I mężne serce;
Zmyślna Ravenclaw sławi intelekt,
Umysł otwarty, w zagadkach biegłość;
Chytry Slytherin ceni fortele,
Spryt i przebiegłość.
Jeśli spytacie, kto, moi mili,
Miał rację z czworga założycieli,
To ja odpowiedź dam wam w tej chwili,
Że wszyscy mieli.
Więc nim do domów wnet was przydzielę,
Które mi wskażą wasze zdolności,
Tę wam wskazówkę dać się ośmielę:
Siła w jedności!
A gdy nadejdzie godzina próby,
Niech każdy wspomni na Hogwart luby
Wiedząc, że swary wiodą do zguby,
Jedność do chluby!"
Po piosence opiekunka gryffindoru- Minerva McGonagall po kolei wywoływała przestraszonych uczniów.
-Pucey Anna!-zawołała profesorka.
-Hufflepuff!-krzyknęła tiara.I tak mijał czas a przyjaciółki nadal bez przydziału czekały.
-Evans Rose!-zawołała Minerva.Szatynka podeszła nie pewnie serce kołatało jej głośno."Gryffindor, gryffindor"-myślała.
-Gryffindor!-krzyknęła tiara.Rozległy się oklaski a Rose zajęła miejsce między jakimś brunetem a rudzielcem.
-Cześć jestem Rose-powiedziała nie śmiało.
-Ja jestem Ron.-powiedział rudzielec.
-A ja Harry.-powiedział brunet.
-Miller Stephanie!-krzyknęła zastępca dyrektora.
-Ravenclaw!-krzyknęła tiara a dziewczyna dołączyła do stołu Krukonów.
"No nie, jesteśmy w różnych domach!"-pomyślała gryfonka.Jeszcze kilka osób dostało przydział i głos zabrał dyrektor.
-Kolejny rok...Chciałbym powitać serdecznie nowo przyjętych uczniów a szczególnie Stephanie Miller i Rose Evans.Stephanie będzie uczęszczać do trzeciej klasy a Rose do czwartej.Pewnie jesteście głodni, więc jedzcie!-powiedział dyrektor z uśmiechem i na stołach pojawiły się różnorodne potrawy:indyki,kaczki, paszteciki dyniowe, kurczaki, ryby, soki itp.
-Szemu nie jesz?Jecz!-powiedział Ron.
-Co?-spytała Rose.
-Powiedział "Czemu nie jesz?Jedz."-przetłumaczył Harry.
-Aaa...dzięki.-powiedziała szatynka i nałożyła sobie kotleta schabowego, ziemniaki i nalała soku dyniowego.
-Cześć Rose, jestem Hermiona Granger.-powiedziała dziewczyna, która siedziała obok Harry`ego.
-Cześć Hermiono.-powiedziała Rose.
-Eee...chciałam spytać, Czy ty znasz Harry`ego?Jesteś jego kuzynką, lub jakąś rodziną?-spytała gryfonka.
-Nie, dopiero się poznaliśmy ale czemu pytasz?-spytała Rose.
-Masz takie same nazwisko jak miała mama Harry`ego.
-Och...-powiedziała szatynka.Kiedy skończyła jeść talerze i posiłki znikły i pojawiły się nowe.Tym razem desery:ciasta, ciastka, cukierki, budynie, owoce, czekoladowe żaby itp.Rose poczęstowała się waniliowym budyniem.Po posiłku postanowiła poszukać swojej przyjaciółki.Nie mogła jej znaleźć więc poszła do pokoju wspólnego, który wcześniej wskazał jej prefekt.Podeszła do drzwi lecz nie chciały się otworzyć.
-Hasło?-spytała Gruba Dama.
-Eee...nie znam.-powiedziała Rose.
-To niestety nie mogę cię wpuścić.-powiedziała stanowczo strażniczka pokoju wspólnego Gryfonów.Rose nie wiedziała co robić ale usłyszała kroki.Postanowiła zrobić kawał osobie, którą spotka.Wyjęła z torby cukierki zmieniające kolor włosów i skóry.Podszedł do niej jakiś rudzielec.
-Czyżbyś zapomniała hasła?-spytał ją.
-Eee...no tak jakby.- powiedziała.-Kto to?-spytała wskazując na blondyna stojącego przy jednym z okien.
-To Draco.Draco Malfoy. Jest ze Slytherinu. Lepiej się z nim nie zadawaj.Jest wredny.-powiedział rudy.
-Poczekaj tu chwilę-powiedziała Rose i sięgnęła do kieszeni.Przykleiła sobie do dłoni naklejkę, która raziła prądem.Podeszła do blondyna.Rudzielec patrzył na nią z zaciekaweniem.
-Cześć jestem Rose a ty?-spytała szatynka Ślizgona.
-Draco Malfoy.-powiedział Ślizgon i podał jej dłoń.Ona to wykorzystała i swoją nalepką poraziła Dracona prądem.
-Ej, to bolało.-krzyknął.A ona pobiegła do rudzielca, który tarzał się ze śmiechu.
-Musiałam wypróbować te naklejki.Zrobiłam je z moją przyjaciółką Stephanie.-powiedziała szatynka.
-To było super!Jestem George a ty pewnie Rose?-spytał ją George.
-Tak, chcesz cukierka?- spytała szatynka podsuwając mu paczkę pod nos.
-Jasne.- powiedział .-Cytrynowy sorbet.-wypowiedział hasło i weszli do pokoju wspólnego, gdzie było jeszcze dużo osób.Na raz wszyscy zaczęli się śmiać.
-No co?Coś nie tak?-spytał zdziwiony George.
-Spójrz na siebie!-powiedział chłopak o imieniu Lee.A wtedy George zrozumiał co było powodem ich śmiechu.Jego skóra była czerwona a włosy były niebieskie.
-Chwila, te cukierki...To twoja sprawka!-krzyknął rudzielec wskazując na Rose.Ta zaśmiała się tylko i powiedziała:Za godzinę minie! Po czym poszła do dormitorium dziewczyn.
Krótki, ale jest.Teraz piszcie mi w komentarzu czy zosatwić Rose i Steph. czy wyrzucić je z opowiadania...~Natalka ;3
Zostaw je nawet fajnie że są możesz też zrobić więcej relacji harry-ginny albo ron hermiona czy coś???????
OdpowiedzUsuńOk ;3
UsuńNo tak komentarz mi się usunął :/
OdpowiedzUsuńCzy to miało być fremione, jeżeli nie to wybacz, coś mi się mogło pomylić.
Jeżeli tak, to odchodzisz od tematu, nie ma relacji Freda, ani Miony. Wydaje mi się, że za bardzo skupiłaś się na dziewczynach.
Ja niestety swoje zdanie podtrzymuję, nie podobają mi się :/
Tak ogólnie to rozdział całkiem całkiem :D
Pozdrawiam.
~Clar <3
Ps. Nie miałam na celu Cie obrazić, co to to nie :D
Narazie skupiłam się na dziewczynach, żeby pokazać, że są :P W ósmym rozdziale będzie już o Harrym, Ronie, Hermionie, Ginny itd. I tak to miało być Fremione ale wiem, że odbiegłam trochę od tematu :/ Postaram się to jakoś naprawić ;) ~Natalka
Usuń